Świadectwa

Zachęcamy do dzielenia się swoimi przeżyciami 
ze Spotkania Młodych 
oraz z pobytu w Taize i z Europejskich Spotkań


8 komentarzy:

  1. Uczestniczyłem w poprzednich spotkaniach w Grębocinie i uważam, że to świetna sprawa... doświadczenie wspólnoty, radość wiary, gościnność rodzin... wszystko to sprawiało, że czułem się jak u siebie, jak w domu... Potrzeba nam w zaganianym świecie takiej oazy pokoju, gdzie można na chwilę się zatrzymać i pobyć z Bogiem i tymi, dla których Bóg jest najważniejszy...
    Doświadczyłem wielkiej mocy Boga i myślę, że nauczyłem się bardziej ufać Bogu i ludziom :) rodziny, które nas przyjęły często otwierały dla nas nie tylko swoje domy, ale także serca... rozmowy (czasem do późna), poświęcony czas, zwierzenia...
    Dziękuję Bogu za to, że dał mi możliwość uczestniczenia w tym wydarzeniu!
    Poza tym myślę, że to spotkanie jest dobrą alternatywą dla tych, którzy z różnych powodów nie mogą wyjechać do Taize lub na Europejskie Spotkania oraz sprawia, że chce się więcej...
    pozdrawiam i do zobaczenia w maju :)
    Jakub

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedy po raz pierwszy pojechałem do Taize byłem pełen obaw... nie wyobrażałem sobie ani tego miejsca, ani możliwości funkcjonowania tylu ludzi w jednym miejscu. I nie chodzi tylko o sprawy organizacyjne, ale moje obawy związane były z różnorodnością: różne wyznania, kultury itp. Okazało się, że obawy były bezpodstawne. Odkryłem, że Taize to miejsce i czas, to ludzie, którzy szukają przede wszystkim tego, co łączy, a nie tego, co dzieli! A z różnorodności wynika tylko wzajemne ubogacenie siebie i innych :)
    To prawda, że kto raz spróbuje, chce więcej :) od tamtej pory nie wyobrażam sobie wakacji bez wyjazdu do Taize i cieszę się, że w Polsce odbywają się takie spotkania jak to w Grębocinie :)
    Im więcej, tym lepiej. W końcu każdy potrzebuje pokoju w sercu. Dzięki doświadczeniu Taize można ten pokój odnaleźć i nauczyć się nim dzielić.
    Karol

    OdpowiedzUsuń
  3. Czym jest dla mnie Taize ? jest pustynią na której wytryska Zrodło wody żywej ! Rozkwita moje serce kwiat pustyni ! Jest wspólnotą wspólnot gdzie wszyscy podzieleni mogą sie spotkać na wspólnej modlitwie i być Razem ! Czym są dla mnie europejskie spotkania ? Pielgrzymką zaufania w dosłownym tego znaczeniu ! Czym jest dla mnie spotkania w Grebocinie ? Jest Zdaniem sie na Boga ! Odkrywaniem że Bóg może dawać tylko Miłość ! Alina

    OdpowiedzUsuń
  4. Do Taize pojechałam po raz pierwszy w 2005 roku tak właściwie przy okazji wakacyjnego wyjazdu do Austrii i Paryża. Tak właśnie Paryż był głównym celem podróży, wcale nie Taize, choć słyszałam wiele dobrego o tym miejscu. Ale nic w życiu nie dzieje się przypadkowo. Od tego czasu wiele się zmieniło...
    W Taize poznałam piękno modlitwy śpiewem kanonów, która daje mi pokój serca. Bardzo lubię ich słuchać i modlić się jednocześnie.
    Poznałam również jak ważna jest cisza, zwłaszcza w modlitwie, której w ciągu dnia tak mało...Cisza, którą się zagłusza, cisza, w której można usłyszeć swoje wnętrze, bicie serca, cisza w której przemawia Bóg.
    A przede wszystkim pomalutku wiara tradycyjna wyniesiona z domu (za którą jestem bardzo wdzięczna rodzicom :)) zaczęła przemieniać się i wciąż przemienia się w osobistą relację z Jezusem Chrystusem - Zbawicielem i Przyjacielem, który rozumie jak nikt inny. Wiele było wyjazdów Taize, wiele ESM, spotkania w Grębocinie itp...wiele zawiązanych pięknych przyjaźni, wiele bardzo osobistych przeżyć...wiele można by napisać :) I choć moje życie to ciągła walka o wiarę, o miłość, o ufność to Taize zawsze będzie kojarzyć mi się ze źródłem, od którego wszystko się zaczęło :)

    Justyna

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam, chciałabym złożyć świadectwo ze Spotkania Młodych w Grębocinie.
    Otóż, pierwszy raz wzięłam udział w takim spotkaniu i jestem pod wielkim wrażeniem. Jak już pisałam na Facebooku, udało Wam się stworzyć tutaj w Grębocinie klimat spotkań z Taize i chciałabym z tego powodu Wam szczerze pogratulować. Zarówno pod względem organizacyjnym, jak i duchowym w niczym nie odbiegało ono od "oryginału". To, że udało Wam się "ściągnąć" do Grębocina brata Marka z Taize, to wielki sukces! Podniósł on na pewno rangę tego spotkania. Słowa uznania należą się księdzu Pawłowi :-) za to, że dopiął wszystkiego na ostatni guzik, że nie było żadnych wpadek i niedociągnięć. Największe jednak wrażenie zrobił zespół muzyczny (pozdrawiam wszystkich jego członków) z Zuzią Koziej na czele, której autorska kompozycja "Magnificat" zabrzmiała niebiańsko. Twórz dalej, Zuziu, takie utwory :-). Klimat tych spotkań nawiązuje trochę do dawnych spotkań Oazy, którą cechowała tak samo radość z obcowania z Bogiem i drugim człowiekiem, niesamowite otwarcie się na innych. Brakuje mi tego w naszym codziennym życiu. Tutaj doświadczyłam tego podwójnie. To, czego życzyłabym organizatorom Spotkania (w tej roli nieoceniona Justyna Wójcik), to większy rozgłos, bo wydaje mi się, że niedostatecznie zostało ono rozreklamowane wśród młodzieży z Torunia, ale to już zadanie na kolejne Spotkanie :-). Sądzę, że każdy, kto weźmie w nim udział, będzie nim oczarowany, tak jak zostałam oczarowana ja i mój kolega z Warszawy, którego zaprosiłam i jestem z tego dumna.
    Pozdrawiam wszystkich organizatorów i uczestników Spotkania.

    Gosia

    OdpowiedzUsuń
  6. Europejskie Spotkanie Młodych w Berlinie odegrało ważną rolę w moim życiu
    Pamiętam, że przed tą pielgrzymką w moim sercu było małe pragnienie aby tam pojechać, ale nie miałem pieniędzy na ten wyjazd. Pewnego razu po modlitwie w duchu Taize u oo. redemptorystów podeszła do mnie pewna osoba i zapytała mnie czy wybieram się do Berlina. Kiedy wyjaśniłem jej, dlaczego nie mogę pojechać, ta osoba odpowiedziała, że jest gotowa zasponsorować mi ten wyjazd. To wydarzenie, to był dla mnie pewien fakt od Boga, że On chce abym ja uczestniczył w tej pielgrzymce. Nie wiedziałem dlaczego ja i po co, ale miałem wewnętrzne przekonanie że Bóg posłużył się tą osobą aby dotrzeć do mnie, tak samo jak posłał archanioła Gabriela do Maryi. I ten wyjazd stał się dla mnie możliwy, pomimo tego że zapisy się skończyły kilka tygodni wcześniej (tak jak dla Maryi poczęcie dziecka, mimo że nie miała męża)
    Modlitwy na halach targowych z młodymi z całej Europy były dla mnie pięknym doświadczeniem. Był 1 stycznia, następnego dnia mieliśmy już wracać do Polski, a ja wciąż nie wiedziałem dlaczego Bóg wybrał właśnie mnie, abym był na tym spotkaniu. Nie rozumiałem tego i pytałem: Panie Boże, czego ty ode mnie chcesz, dlaczego przyprowadziłeś mnie do Berlina? Odpowiedź przyszła bardzo szybko. Na ten dzień były zaplanowane spotkania w grupach narodowych - dla Polaków była zaplanowana msza św. Na piętnaście minut przed mszą podeszła do mnie Dominika, która organizowała oprawę muzyczną i zapytała mnie czy mógłbym akompaniować na gitarze do kolęd i kanonów podczas tej mszy. Odpowiedziałem że tak. Dopiero po chwili zorientowałem się że nie mam żadnych nut czy chwytów. Wiedziałem, że we mszy uczestniczy ok 6 tysięcy Polaków, a ja nie chciałem dać plamy. Pozostało mi tylko jedno: zdać się na Boga. Tak też zrobiłem i dobrze na tym wyszedłem, pomimo tego że stres podczas całej mszy był ogromny.
    W tym momencie muszę odnieść się do pewnej sytuacji, która miała miejsce ok. pół roku wcześniej. Otóż wtedy musiałem podjąć trudną dla mnie decyzję o rezygnacji z dalszej nauki w szkole muzycznej. Nie rozumiałem, dlaczego inni moi koleżanki z powodzeniem kontynuują naukę w zwykłym liceum i szkole muzycznej, a ja nie tego potrafiłem. Rezygnacja z nauki w tej szkole oznaczała kres mojego wielkiego pragnienia, jakim było ukończenie II stopnia w szkole muzycznej. Przez następne pół roku, do czasu pielgrzymki w Berlinie nie mogłem tego faktu zaakceptować. Nie akceptowałem tego, że historia mojego życia potoczyła się tak, a nie inaczej.
    I właśnie ta msza w Berlinie była faktem, który dowodził że to Pan Bóg naprawdę prowadzi historię mojego życia. Bo mogłem ułożyć akompaniament w 15 minut tylko dlatego, że podczas ostatniego roku mojej nauki w szkole muzycznej nabyłem pewne umiejętności, które pozwoliły mi takiego czegoś dokonać. Zobaczyłem, że Bóg wszystko przewidział: że będę się uczył tyle i tyle czasu w szkole muzycznej, że w grudniu po wieczornej modlitwie spotkam sponsora, który umożliwi mi wyjazd do Berlina, nawet że 1 stycznia będę miał ze sobą gitarę (w pozostałe dni pielgrzymki nie nosiłem ze sobą gitary) i Dominika poprosi mnie o akompaniowanie podczas mszy. Ta pielgrzymka stała się wtedy dla mnie prawdziwą pielgrzymką zaufania, bo dzięki niej mogłem się uczyć zaufania do Boga. Kolejny raz mogłem zobaczyć, że Pan Bóg ingeruje w moje życie i jeżeli On ma swój plan wobec mnie, a ja jestem gotowy pełnić jego wolę, to absolutnie nic nie może powstrzymać realizacji jego planów.
    Jakub

    OdpowiedzUsuń
  7. Sponsor chwali Pana razem z Jakubem:D

    OdpowiedzUsuń
  8. Byłam na spotkaniu w Grębocinie już po raz 3 i jestem bardzo szczęśliwa, że mogę uczestniczyć w tego typu spotkaniach :-) Śpiewy w duchu Taizé, wspólnota ludzi, gościnność wspaniałych i przemiłych rodzin to są główne czynniki, które sprawiają że się chce tu wracać co rok ;-) Warsztaty tematyczne jak zwykle były bardzo interesujące! Te kilka dni dały pewnego rodzaju odskocznię od codziennego życia,w którym nie zawsze znajdujemy czas na modlitwę. To tu, każdy z Nas miał możliwość pobycia z Ojcem "sam na sam" oraz złapać chwilę wytchnienia w tym niestety zaganianym świecie... Do zobaczenia za rok! :-)

    OdpowiedzUsuń